Archiwum marzec 2006


mar 15 2006 Przyszedł do mnie raz Pan Bóg
Komentarze: 3

Pewnego dnia, tuz po zachodzie słońca przyszedł do mnie pan Bóg

nauczyć mnie co to jest miłość

twarz miał odrażającą, Barabasza uśmiechał się do mnie złowieszczo

kazał się pocałować, coś wrzeszczał na mnie wiedziałem że to Najczystszy Duch

i zbierało mnie na wymioty, nie mogłem się przemóc ale pocałowałem

wówczas dwa razy zbudziem się z mego snu i dwa razy nie mogłem uwierzyć że to nie sen

nie tak sobie wyobrażałem

największe z uczuć nie zrozumiałem Jego intencji

padałem na kolana a potem naplułem Mu w twarz, wymierzyłem policzek

oddał mi bejsbolem poniżył wysśmiał zasiał zwątpienie na koniec zemdlał obudził się i zaczął mamrotać

i Ty?

Ty jesteś Najwyższy

spojrzał na mnie zanieczyścił podłogę i kazał się miłować: rzekł Jam cię wywiódł z domu niewoli iwywodził Cię będę aż po krańce twoich zwątpień i podłości podążaj za mną i wielb Mnie jestem Wszechpotężny Nieskończenie Dobry

i dodał a teraz pomóż mi wstać nakarm mnie obmyj z win twoich i oczyść z nieprawości twojej

odpowiedziłem: Tyś jest Bóg mój i Pan mój

ale proszę skorzysztaj następnym razem z łazienki

 

emmanuel : :
mar 14 2006 Chciałbym dnia
Komentarze: 1

Kocham noc i nocą wędruję przez pustkowia

myśli natrętnych które wracają za dnia

chciałbym dnia tego zachować wspomnienie

i chciałbym je wykreślić

Przedmioty codzienne to takie bagatelne, że cieszą gdy ty jesteś i są obojetne

kiedy sidzielismy na dworcu kolejowym obok siebie bo chciałaś wyjechać

i siedzieliśmy tak z osiem godzin zaczepiali nas bezdomni a my się śmialiśmy

czasem ale nie do siebie ty udawałaś obojetność

wróciliśmy razem w restauracji stały twoje ogromne bagaże a my jedliśmy i oczy nasze się śmiały

tak jakbyś przede wszystkim chciała żebym cię zatrzymywał

jakby to był dla ciebie najwazniejszy dowód miłości

burza nadeszła burza odeszła

trudy pokonujem razem lub osobno

te same a nie te same

za wszelką cenę musimy być razem

chciałbym dnia jest noc we mnie

 

 

 

 

 

 

 

emmanuel : :
mar 14 2006 na skraju mieszkam
Komentarze: 2

dlaczego

w kolorze

w szarości

dlaczego w mądrości

w śmiechu

dalczego w smutku tysiąca spojrzeń dojrzeń ujrzeń wejrzeń

szukać mam czasu który był całkowicie dla nas a myśmy

poszukując mądrych zdań koloru szarości śmiechu dla siebie

śmiechu o naiwności nasza podszeptywane wyobrażenia

bo po co wierzyć

kiedy już zawsze będziemy nowocześni i pragmatycznie głupi

zderzam się

chodniki prowadzą do nikąd trotuary jak rzeki

rzeki jak granice jak pulsujące tętnice wysyłajace życiodajny ładunek w pustkę

nieożywiona ale nie marwa przyczajona

potrzebujemy siebie nawzjem a sypiey sobie piach w oczy

bo skoro lepiej jest nie wierzyć

to po co wierzyć

bo uwierzę

a potem

co?

 

 

emmanuel : :
mar 13 2006 Co widziałem?
Komentarze: 2
Co widziałem w tej twarzy? I ty pytasz mnie o to?
Nie wiesz co kryło się za jej cielesną atrakcyjnością
nie wiesz co mogłem w niej widzieć? Myślisz, że pokrętne
i obłudne myśli widziałem zamiast absolutnego piękna?
Myślisz, że okrutne intencje, fałszywe słowa, piekło
za murem zniszczyły moje uwielbienie dla twarzy, która
dla mnie spływała łzami? Że oczy które patrzyły na mnie
tak, że wyrażały wszystko co chciałbym wiedzieć o miłości,
które zdradziły wszystko w co wierzyłem już nie są dla mnie
obrazem nieba, bo nie chcę innego - nie ma innego.
Śmiałaś się ze mnie kiedy mówiłem: ty stoisz przede mną, ja
przed tobą i obydwoje nie wiemy jakie piekło rozgrywa się
w nas, jak obydwoje jesteśmy samotni w naszej wierze i nadziei
jak nie pewni, jak boleśnie samotni w swoim zaufaniu.
Ten śmiech był zasłoną przed ujawnieniem, prawdy uczuć lub nieprawdy uczuć?
Nasze szekspirowskie namiętności zabrnęły w ślepy zaułek
w zaułku tym, w miejscu gdzie schodzą się nitki rynsztoków
naszego miasta znowu zobaczyłem twarz umiłowaną, znowu
zakwitła na gnoju moja miłość.
Ani odór, ani ohydne otoczenie
nie jest w stanie jej zniszczyć.
Sam dziwię się temu i nie wiem czy chcę takiej miłości.
Czy chcę? Patrzę na ukochaną twarz i pytam czy chcę?
Czy chcę brzmi brzmi raczej jak, czy mi się opłaci?
I tak to wędruje swoimi myślami do tych ukochanych
warg, oczu, zadziwiającego nosa, motylich rzęs i już
znowu wiem, że rachunku sumienia jedynie potrzebuję
nie spisu jej przewinień.
 
 
emmanuel : :
mar 13 2006 Ogon
Komentarze: 0
Przykleiła się moja dusza do twojej jak rzep

Do psiego ogona

I wędruje przez pobocza ekspresowych dróg

Przy których biegasz

Obserwując życie liżąc buty jego atrakcyjności

Obijam się, kiedy merdasz ogonem bo panek

Rzucił ci kość

Najlepszy to ogon na świecie, nie zamienię go na żaden

Ani kurz, ani twoje zęby kąśliwe, ostre jak język nie

Pozbawią mnie mojego miejsca, bo się przykleiłem na dobre.

Co mnie się tu podoba, twój tyłek?

Jak rzep, jak niepotrzebny śmieć, czy o tym śniłem

Leżąc w twoich objęciach, modląc się do twoich

Piersi, wielbiąc cię bardziej niż Najświętszy Sakrament?

Ale zasłużyłem na mój psi los za wszystkie ukrzyżowania

Wiem.

Wiem, a wiedza nie dodaje mi sił.

Sił mi trzeba i odwagi do niekęcenia się za ogonem.

 

emmanuel : :